103 lata temu, 11 lipca 1920 roku na Warmii, Mazurach i Powiślu przeprowadzono plebiscyt mający zdecydować o przynależności państwowej tych ziem do Niemiec lub Polski. Polska odniosła w nim druzgocącą porażkę.
– Mimo porażki winniśmy oddawać hołd bojownikom o polskość Warmii i Mazur, których nazwiska noszą współcześnie ulice, szkoły i instytucje w naszym regionie. Oni kształtowali tu polską tożsamość – mówi marszałek województwa warmińsko-mazurskiego Gustaw Marek Brzezin.
Kończący I wojnę światową traktat wersalski nie przyznawał automatycznie odrodzonej Polsce tych terenów. O ich przynależności państwowej miało zdecydować głosowanie, pozostawiając decyzję w tej kwestii Mazurom, Warmiakom i Powiślakom. Idea plebiscytu, którą gorąco popierał prezydent USA Wilson, uchodziła w oczach polityków za rozwiązanie postępowe i najkorzystniejsze dla Polski, gdyż tereny plebiscytowe zamieszkiwał znaczny odsetek Polaków. Obszar plebiscytowy obejmował na Warmii powiaty: olsztyński, reszelski i miasto Olsztyn.
Na Mazurach: ostródzki, nidzicki, szczycieński, piski, ełcki, olecki, giżycki i mrągowski i cztery powiaty na Powiślu: suski, kwidzyński, sztumski oraz malborski. Nie obejmował natomiast północnej części Warmii oraz okręgu elbląskiego, gdyż ziemie te uznano za całkowicie zniemczone. Nad przebiegiem głosowania miały czuwać komisje międzysojusznicze powołane przez Ligę Narodów. Tyle w teorii. Praktyka pokazała, jak nierówna i zażarta batalia toczyła się o powojenny kształt granic Rzeczypospolitej.
By wygrać, Niemcy uciekali się do wrogiej propagandy, zastraszania i terroru. Straszyli, że Polska to „państwo sezonowe”, przestrzegali przed „polskim brudem, analfabetyzmem i zacofaniem”, przeciwstawiając temu niemiecką gospodarność i dostatek. Na cele plebiscytowe Niemcy przekazali 300 milionów marek, co dla biedniejszej, zrujnowanej wojną Polski, dodatkowo zajętej zawieruchą z bolszewikami, stanowiło kwotę niemożliwą do osiągnięcia, aby w podobnym wymiarze wesprzeć rodaków. Przeznaczono na ten cel 20 milionów, w czego zdecydowana większość pochodziła ze społecznych zbiórek.
Instrumenty propagandowe w postaci prasy także znacząco przechylały szalę korzyści na stronę niemiecką. W przeliczeniu na jednego mieszkańca terenów plebiscytowych przypadało 65 sztuk prasy niemieckiej i tylko 3 polskiej. Ponadto Niemcy chwytali się wszelkich sposobów, aby ograniczyć czy wręcz uniemożliwić wydawanie i tak skąpej prasy polskiej.
Walka o pozyskanie głosów nie toczyła się tylko w przestrzeni propagandowej. Niemcy nie cofali się przed stosowaniem przemocy. Napady bojówek, brutalne rozbijanie polskich wieców patriotycznych stały się zmorą miejscowej ludności polskiej. Na wiecu w Szczytnie został skatowany przez niemieckich bojówkarzy Bogumił Linka, od lat zaangażowany w działalność niepodległościową. Na skutek odniesionych ran, mimo wysiłków lekarzy, Linka zmarł w olszyńskim szpitalu kilka tygodni po pobiciu.
W Biskupcu niemieckie bojówki skatowały polskich artystów. Występ śpiewaków przed biskupieckimi Domem Polskim, zakłócał tłum Niemców uzbrojonych w kije, drągi i kastety, który skandował „Precz, przeklęci Polacy!” „Wynocha warszawscy agenci!”. Bojówkarze utworzyli szpaler, bijąc wszystkich kijami i gumowymi wężami. Nie oszczędzono nawet kobiet. Będąca świadkiem rozboju niemiecka policja nie interweniowała, jak zwykle w tego typu przypadkach. Przykłady podobnych zajść można mnożyć. Do obrony przed niemieckim terrorem Polacy tworzyli straże obywatelskie, a młodzi, wysportowani chłopcy z Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” ochraniali polskie wiece, co i tak nie chroniło ich przed niemiecką agresją.
Do rangi symbolu urosło otoczenie serca polskości na Warmii, Domu Polskiego w Olsztynie, gdzie obecnie mieści się Instytut Północny im. Wojciecha Kętrzyńskiego, zasiekami z drutu kolczastego, żeby zapobiec ciągłym niemieckim napadom. Garstka wojsk alianckich, które przybyły na tereny plebiscytowe w sile kilkudziesięcioosobowych oddziałów, żeby pilnować porządku, nie była w stanie zapobiec niemieckim rozbojom. Policja plebiscytowa także składała się głównie z Niemców. Również komisja aliancka, która w 1920 roku pracowała w gmachu rejencji w Olsztynie, (obecnie siedziba urzędu marszałkowskiego przy ul. E. Plater 1), a która miała nadzorować uczciwy przebieg plebiscytu, nie była w stanie zapewnić czystej, wyborczej walki.
Na głosowanie z głębi Niemiec przyjeżdżały do Prus, na koszt Rzeszy, pociągi pełne Niemców, choćby tylko urodzonych w Prusach, a od dawna mieszkających poza nimi, żeby tylko oddać głos na korzyść Niemiec. Decyzją traktatu wersalskiego 120 tys. z nich miało prawo uczestnictwa w głosowaniu.
Podstępem plebiscytowym była też sama karta do głosowania. Głosujący nie wybierali karty „Niemcy” – „Polska”, ale „Prusy Wschodnie” – „Polska”, a to zmieniało postać rzeczy. Świadomość narodowa polskojęzycznych mieszkańców tych terenów dopiero się kształtowała. Czuli się Warmiakami, Mazurami, Powiślakami, jednym słowem „tutejszymi”. Prusy jawiły się im jako coś swojskiego, co dobrze znają i w czym żyli od pokoleń. Jeśli dorzucimy do tego oszustwa przy głosowaniu, jakich dopuszczali się Niemcy, na przykład podwójne dna w urnach na głosy, czy straszenie represjami tych, którzy zamierzali opowiedzieć się za Polską, nic dziwnego, że plebiscyt zakończył się spektakularnym zwycięstwem Niemców.
Za pozostaniem w granicach Rzeszy oddano 97,89 procent głosów. W niektórych gminach za Polską padły pojedyncze głosy. Na Warmii i Mazurach jedynie w trzech wioskach: Lubstynku, Małym Napromku i w Groszkach, wygrali Polacy, co przesądziło o przynależności tych terenów do Polski. Na Powiślu Rzeczpospolita otrzymała wsie: Janowo, Nowe Lignowy, Kramrowo, Bursztch, Pólko Małe, port w Korzeniewie, dworzec w Gardei oraz przyczółek mostowy pod Opaleniem.
– Plebiscyt okazał się gorzką lekcją i jednym z bardziej dramatycznych wydarzeń odradzającego się po latach zaborów państwa polskiego. Próba pozyskania poparcia polskiej ludności Warmii, Mazur i Powiśla, spotkała się z niezwykłą brutalnością Niemców. Mimo klęski, powinniśmy pamiętać o kolejnych rocznicach plebiscytu, by oddać należą cześć bojownikom o polskość Warmii i Mazur, którzy kształtowali tu polską tożsamość. Nierówna walka w całej akcji plebiscytowej to także dla nas wielka lekcja wychowania obywatelskiego, z której możemy być dumni – mówi marszałek Brzezin.
źródło: Urząd Marszałkowski