Już 1 grudnia w Mrągowskim Centrum Kultury zostanie wyświetlony film „Superheroes”, którego współautorem zdjęć jest pochodzący z Mrągowa Krzysztof Michalczewski. Spotkaliśmy się z mrągowianinem by porozmawiać nie tylko o najnowszym filmie, ale również o jego pasji do sportów wyczynowych i kinematograficznych początkach.
Mateusz Kossakowski: Skąd w tobie pasja do tworzenia materiałów wideo?
Krzysztof Michalczewski: Wychowałem się w domu artystycznym, więc można powiedzieć, że pasja do tworzenia została mi wszczepiona już od najmłodszych lat. Moja mama jest piosenkarką, tata natomiast zajmował się przez wiele lat fotografią, zarówno hobbistycznie jak i zawodowo. Od kiedy pamiętam w domu znajdowała się duża kamera, jeszcze na kasety VHS. Tata zawsze filmował wszystkie rodzinne wydarzenia, święta, występy mamy, jak i zwykły rodzinny spacer po zaśnieżonych Mazurach, więc już od najmłodszych lat gdzieś ta dokumentalna filmowa forma była mi bliska. Pierwsze własne amatorskie nagrania wykonałem właśnie tą dużą kamerą.
MK: Zaczynałeś w Mrągowie. Jak wyglądały twoje początki?
KM: Zaczęło się to równolegle z rozwojem mojej drugiej pasji, którymi są sporty wyczynowe. Jeszcze na początku tej drogi w grupie przyjaciół latem skakaliśmy na rowerach po dachach mrągowskich garaży, a zimę spędzaliśmy na snowparku Góry Czterech Wiatrów. Nagrałem oraz zmontowałem setki amatorskich filmów z takich wspólnych dni. Rozwój ten szedł dwutorowo, ponieważ rozwijałem się zarówno jako operator kamery, ale także jako snowboardzista. Utworzyliśmy w Mrągowie taką grupę snowboardową NMD. Chłopaki osiągneli niesamowity poziom na desce, mój serdeczny przyjaciel Michał „Wróbel” Wróblewski dostał się z czasem nawet do światowego teamu „Santa Cruz”. Wróbel swoim poziomem zyskiwał co raz większe zainteresowanie, dzięki czemu moje filmy też trafiały do szerszej publiczności.
Wspominam ten czas wyjątkowo dobrze, ponieważ przeżyliśmy razem wiele pięknych chwil. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze dokąd to zmierza. Żyliśmy chwilą, cieszyliśmy się tym co jest. Bez większego planu, bez ambitnych celów. Czasami włączam sobie te stare nagrania, poza wspomnieniami wracają też emocje, wyjątkowo pozytywne.
MK: Później przeprowadzałeś się do większych miast, by dalej rozwijać swoją firmę „Ja Cię Kręcę”. Kiedy twoja pasja przerodziła się w twój zawód?
KM: Pierwsze oferty dostałem jeszcze kiedy mieszkałem w Mrągowie. Dotyczyły realizacji filmów z różnych sportowych wydarzeń, co nie ukrywam było dla mnie na początku sporym zaskoczeniem, ale bardzo szybko się w tym odnalazłem, ponieważ dobrze czułem klimat sportu. W domu natomiast byłem wychowywany z odpowiednią wrażliwością do muzyki, połączyłem wszystkie kropki i w taki sposób założyłem markę „Ja Cię Kręcę”, która specjalizowała się w tamtym czasie w filmach sportowych oraz muzycznych.
Udało mi się bardzo szybko pozyskać wielu klientów, a moja praca była jednocześnie moją reklamą. Umiejętność dobrej jazdy na desce połączyłem z filmowaniem, co pozwoliło mi również na projekty międzynarodowe realizowane we włoskich, francuskich czy szwajcarskich Alpach. Praca przy wielu projektach pozwoliła mi jednocześnie poznawać wiele nowych osób i w taki właśnie sposób trafiłem na Kubę Ostaszewskiego. Kuba też zajmował się tworzeniem filmów. Już wtedy był niesamowicie dobrym technikiem, czego mi brakowało. Zdecydowaliśmy się połączyć siły i w zasadzie natychmiast pojawiła się decyzja, aby przenieść się do Warszawy w celu większego rozwoju. Dziś nadal współpracujemy, chociaż każdy z nas obrał już własną ścieżkę. Kuba przekształcił „Ja Cię Kręcę” w profesjonalny rental sprzętu filmowego, a ja pracuję jako producent filmowy oraz autor zdjęć.
MK: Co cię w tym zawodzie pociąga najbardziej?
KM: Przede wszystkim podobają mi się podróże i poznawanie nowych osób. Zderzenia z różnym światopoglądem i jednoczesna obserwacja zmagań różnych osób z takimi samymi problemami w wielu zakątkach świata. Bardzo cenię sobie możliwość poznawania świata – to jest zdecydowanie coś, co najbardziej podoba mi się w tej pracy.
MK: Niedawno odbyła się premiera filmu „Superheroes”, w którym jesteś współautorem zdjęć. Na jakim etapie dołączyłeś do produkcji? Skąd pomysł na stworzenie tego filmu?
KM: Brałem udział przy filmie od samego początku. Pomysł narodził się w zasadzie od razu po wybuchu wojny. Już wtedy wiedzieliśmy, że dzieje się ewenement na skalę światową. Na początku nie było dokładnego planu, nie wiedzieliśmy co dokładnie się wydarzy, jak będzie przebiegać wojna i jak będzie wyglądać ta pomoc oraz jakie będą nasze możliwości na dalszą realizację. Z biegiem czasu odczuliśmy jakby różne sytuacje same nam podpowiadały co dalej robić. Reżyser Szymon Gonera to wszystko odpowiednio poukładał i powstał pierwszy zarys pełnometrażowego filmu dokumentalnego.
MK: Jakie jest twoim zdaniem jego najważniejsze przesłanie?
KM: Za dużo nie będę zdradzać. Mogę natomiast powiedzieć, że są to historie ludzi, którzy z dnia na dzień stali się wolontariuszami, a przed 24 Lutego 2022 roku prowadzili zupełnie normalne życie jak większość z nas. Dzięki swojej empatii i determinacji uczynili dla świata bardzo dużo dobra. Dokumentacja ich poczynań była dla mnie ogromną przyjemnością i historią, którą zapamiętam na zawsze. Myślę, że najważniejszym przesłaniem tego filmu jest po prostu prawda, autentyczność.
MK: Film rozgrywa się m.in. w Polsce, Ukrainie i we Francji. Ile trwał czas zdjęciowy?
KM: Tak, realizowaliśmy zdjęcia od Odessy do Dunkierki, praca nad filmem trwała 8 miesięcy.
MK: Reżyserem filmu jest Szymon Gonera. To nie jest jednak wasz pierwszy współny projekt.
KM: Tak, z Szymonem miałem przyjemność realizować już wiele projektów. Uważam, że współpraca układ nam się dobrze. Mamy czasem oczywiście odmienne zdania czy inny charakter pracy. Szymon ma dużo większe doświadczenie ode mnie, ponieważ dłużej pracuje w branży filmowej. Staram się więc chłonąć jego wiedzą, ale jednocześnie lubię też czasami dodać coś od siebie. Całą ekipę mieliśmy bardzo zgraną. Z większością osób współpracuję na co dzień również przy innych projektach.
MK: Który moment z planu filmowego utkwił w twojej głowie najbardziej?
Najbardziej wspominam wyjazdy do Ukrainy oraz do Francji. W czerwcu był taki bardzo gorący okres, w ciągu 14 dni poza domem pokonałem niemal 7000 km z kamerą. W trakcie tej podróży byłem w drodze do Kijowa z jedną z bohaterek filmu – Agatą Bawer. Agata wspólnie z bratem jechała do Kijowa z transportem humanitarnym. Moim zadaniem było nagrać ich podróż oraz moment przekazania darów. Zbliżaliśmy się już do celu, została nam może z godzina drogi. Jechaliśmy przez takie ogromne pola zboża otoczone lasami. Poprosiłem Agatę i Maćka aby wysadzili mnie na środku tej drogi i ja nagram ich busa jak przejeżdża. Czynność tą chciałem powtórzyć kilkukrotnie, aby uzyskać jak najlepsze ujęcia.
Oni więc kręcili się tym busem w lewo i prawo. W pewnym momencie się zatrzymują i krzyczą do mnie, że jacyś ludzie na nich patrzą i najlepiej by było jakbym wrócił już do busa. Zdecydowałem żeby zrobili jeszcze jedną rundę i za moment wracam. W drodze do busa okazało się, że to nie jacyś ludzie tylko to żołnierze. Wsiadam więc do auta, ruszamy i słyszymy nagle dwa strzały z karabinu. Zatrzymaliśmy samochód, w ciągu minuty dookoła samochodu zjawiło się około 30 ukraińskich żołnierzy, którzy jak się potem okazało byli zarówno na tym polu jak i w lesie, obserwując nas jak my się tym samochodem poruszamy.
Agata miała wszystkie potrzebne dokumenty potwierdzające transport humanitarny, więc musieliśmy tylko pokazać ujęcia i nas puścili, muszę natomiast przyznać że strzały ostrzegawcze w kraju objętym wojną zrobiły na nas wszystkich duże wrażenie.
MK: 1 grudnia o godzinie 17.30 w Mrągowskim Centrum Kultury odbędzie się nie tylko pokaz filmu, lecz również spotkanie autorskie z jego twórcami. Jak będzie wyglądać spotkanie? Wiadomo już kto przyjedzie do Mrągowa?
KM: Tak, już w najbliższy czwartek 1 Grudnia o godzinie 17:30 odbędzie się bezpłatny pokaz filmu „Superheroes”, na który serdecznie zapraszam. Z bohaterów będziecie mieli okazję poznać właśnie Agatę Bawer, będzie obecny także Grzegorz Dubrowski, który poza wożeniem darów wywoził także zwierzęta z stref objętych wojną. Będą obecni Marta i Kacper Kittel, którzy przygarnęli uchodźców pod swój dach. Będzie też Michał Rumas, montażysta filmu, ale także jeden z bohaterów. Będzie też drugi współautor zdjęć, czyli Sebastian Korczak.
MK: Dlaczego warto obejrzeć ten film?
KM: Film pokazuje prawdę. To jak wygląda pomoc, jakie są plusy, ale także minusy. Myślę też,, że każdy z tego filmu wyciągnie własne wnioski i jednocześnie, obserwując własne emocje, może dowie się też czegoś nowego o sobie.